Droga Pani!
Planując tegoroczna wycieczkę - tym razem do Wiednia- jak co roku zaplanowałam dzień (i nocleg) w Warszawie tylko po to,by móc pójść do Pani teatru. Tym razem była to Polonia, bo bardzo chciałam zobaczyć "Shirley" . Jestem zachwycona. Dziękuję  za to ciepło, które z Pani emanuje. Zawsze czuję, że gra Pani dla mnie i oczywiście dla każdego widza z osobna, że nie jesteśmy dla Pani  "masą", która kupiła bilety, tylko, że jest to nasze  - każdego z osobna - ważne spotkanie z Panią. A w Shirley zobaczyłam też część siebie sprzed lat. Mój "początek wyzwolenia" był taki, że zaplanowałam wyjazd z 3 małych dzieci w Tatry. Byłam przerażona (nie pokazując tego mężowi ani dzieciom) czy nic złego nas nie spotka. Nie spotkało. Potem wyjeżdżałam z  dziećmi już co roku organizując  piesze obozy w różne części Polski, Słowacji i Czech. Dziś z rozrzewnieniem  wspominamy ten czas z dorosłymi już dziećmi. Uważam, że była to jedna z najmądrzejszych moich decyzji. Dziś dzieci same organizują wyjazdy i nie boją się wychodzenia z własnych kątów. A ja  daję sobie co roku prezent  w postaci jakiejś wycieczki.
   Nie przepuściłam też okazji zobaczenia na Placu "Jasia i Małgosi". Jednym słowem mogę powiedzieć: cudnie! I to pod każdym względem.
Dziękuję  i serdecznie pozdrawiam.
			
		