Bez zbędnych wstępów


Zmienię jeszcze na chwilę temat, bo chciałam podzielić się z Panią wrażeniami z wystawy, którą mialam możliwość wczoraj obejrzeć. Chodzi o fotografie Hollywood Marilyn Monroe według Miltona Greene'a w warszawskiej Starej Galerii ZPAF. Na pewno Pani słyszała o tej wystawie, jeśli już jej nie widziała.
Piękne zdjęcia, tej niezwykłej kobiety, uważanej nie bez racji za symbol seksu, choć w rzeczywistości wrażliwej i smutnej. Do obejrzenia wystawy zainspirowała mnie wysłuchana niedawno zbeletryzowana nieco biografia Marilyn Monroe : Alfonso Signorini Marilyn. Żyć i umrzeć z miłości , nie jest to może biografia z wysokiej półki, ale jedna z niewielu w wresji audio, wciągnęła mnie bardzo, wysłuchałam w dwa dni ( słucha się generalnie dłużej niż czyta). Na pewno jest jeszcze wiele innych książek pod hasłem Marilyn Monroe, których nie przeczytam, ale cóż nie będę się żalić i narzekać. I tak jest nagrywanych coraz więcej audiobooków. A wracając do zdjęć, bardzo piękne, takie w klimacie lat 50, 60. Obcowałam, jak mi się wydaje z prawdziwą sztuką w dziedzinie fotografii, choć może nie znam się na jakoś nadzwyczajnie na tejże, zdjęcia bardzo mi się podobały. Była to głównie Marilyn, ale znalazły się też fotografie Audrey Hepburn czy Marleny Dietrich ( i tu pomyślałam o Pani i o spektaklu, którego nie miałam szansy zobaczyć) tego samego autora.
Niestety nie mam żadnych zdjęć z wystawy, nie wzięłam aparatu, choć to by i tak nie oddało w pelni tego, co widziałam.
Dodatkowo zafundowałam sobie spacer uliczkami dawno niewidzianego Starego Miasta, ale dopiero w Ochu poczułam coś w rodzaju, że jestem tu gdzie mam być


Zasyłam serdeczne uściski i życzę dobrego, choć pracowitego tygodnia
Ewa Sobkowicz