Moja Ulubiona Pani Krysiu,
dzisiaj, w drodze z Krakowa do Bydgoszczy, wpadłam na chwilę do Warszawy, by po raz pierwszy odwiedzić Pani teatr i odebrać bilety na lipiec. Nazwa "Teatr Polonia" kojarzy mi się z tak wieloma pozytywnymi przeżyciami i emocjami, no i z Panią, oczywiście!, że już szyld sprawia, że robi się cieplej na sercu. Od samego wejścia do teatru czuje się, że jest to miejsce niezwykłe, mało gdzie jest się witanym z takim uśmiechem i obsługiwanym z taką uprzejmością. To niesamowite, że przez przekroczenie progu można przenieść się do innego świata, uciec z centrum głośnej, gwarnej, ciągle dokądś pędzącej Warszawy...
Będąc tam, po raz kolejny pomyślałam, jak to cudownie, że stworzyła Pani (wraz z innymi niezastąpionymi osobami) Polonię, jak to cudownie, że jest dokąd uciec, gdzie się schować, jest gdzie przeżyć inne, piękniejsze życie. I jak tu wyrazić wdzięczność? Nie ma słów...
Jeszcze jedna rzecz mnie bardzo ucieszyła - gdy odbierałam rezerwację, do teatru wbiegł jakiś pan, wręczając panu z kasy 20 złotych z komentarzem: "Przepraszam, ale wydał mi Pan za dużo". I nie był to wcale jakiś starszy jegomość w garniturze od Hugo Bossa, któremu taka kwota nie sprawia różnicy, ale młody chłopak... Pierwszy raz widziałam, żeby ktoś zwrócił pieniądze, bo dostał za dużo. Uśmiecham się, gdy wspominam tę scenę, bo potęguje ona moją niezachwianą wiarę w to, że dobro powraca. Tyle Pani daje z siebie innym, że i oni chcą być wobec Pani uczciwi.
A gdy wracałam autobusem na dworzec, czułam na sobie ukradkowe, zdziwione spojrzenia pasażerów - bo wpatrywałam się w dwie karteczki z najszerszym uśmiechem, na jaki mnie stać. Fakt - dla kogoś to tylko dwie karteczki, dla mnie - dwie obietnice niezapomnianych, fantastycznych przeżyć, szczęścia, łez wzruszenia - a to wszystko za Pani sprawą. I uśmiecham się nadal. Taka jestem dzięki Pani radosna!
Najserdeczniej i najcieplej Panią pozdrawiam, dziękując za wszystko,
Nadia.