Przeczytałam Pani wpis o zaginionym płaszczu i przypomniałam sobie to, co opowiedziała mi ostatnio przyjaciółka (dokładnie o 56 lat starsza ode mnie Pani Irenka- fantastyczna kobieta). Jej znajoma (która, tak na marginesie, oszukuje przy grze w karty, czym strasznie denerwuje Panią Irenkę ), chciała poczęstować swojego gościa obiadem. Miała kotlety, surówkę no i co najważniejsze- kaszę, którą wcześniej wsadziła gdzieś, w jakieś ciepłe miejsce, żeby napęczniała. Wszystko było prawie gotowe, problem tylko w tym, że gospodyni za nic w świecie nie mogła sobie przypomnieć, gdzie schowała miskę z kaszą. Szukała jej razem ze swoim gościem, niestety bez skutku. Zguba znalazła się dopiero po dwóch dniach.
Owocnych poszukiwań! Pozdrawiam