W domu o 1.30. Warto jednak wracać do domu "bosko zmęczonym". Wspaniale jest wstać i oklaskami nagrodzić lub starać się oddać choćby część tych emocji, które do nas płyneły ze sceny. Pani Krystyno, "nawiedziona para", rząd pierwszy, miejsca 5,6, klaszcząca do upadłego wczoraj na Boskiej -to my. Właśnie o aplauzie piszę, gdyż u nas w Łodzi jak już profesor Wrocławski zdecyduje, iż 6 wyjście i ukłon, to zbyt wiele, to i tak wszyscy stoją upewniając się czy oby to był ostatni raz... W Warszawie wszystko pędzi, i ludzie pędzą .. do szatni. Jak byłam mała, i kończył się komunizm, i nieco biedniej było, to moją jedyną sukienkę bardzo szanowałam,...i może dlatego my tak z tym Wrocławskim, bo komunizm się skończył a Wrocławski w Łodzi taki jedyny. Ale zawsze kiedy jestem w teatrze, każdy aktor, aktorka jest taka jedyna, taki jedyny, wyjątkowy, jak ... ukochana sukienka. BIEGOM DO SZATNI MÓWIĘ ZDECYDOWANE NIE! Pani Krystyno widzimy się w czwartek. Kiedyś opisując spacer w Niewiadowie zamówiła Pani u mnie 'kawę ze słońcem raz' - będzie.
Pozdrawiam.