Pani Krystyno, jestem z Panią całym sercem. Proszę walczyć... proszę nie tracić sił. Jeśli nie dla siebie to troszkę proszę dla nas. A ja obiecuję swoją wierność i pokonywanie tych 300km częściej niż do tej pory. I odwagę i walkę o to co w moim życiu ważne. Pani Krystyno potrzebuję Pani już wiele lat i wiem, że moje życie nie byłoby takie samo, gdyby nie "Na zakręcie" usłyszane 10 lat temu i wszystkie potem sztuki, książki, felietony, dziennik... Nie byłabym tym kim jestem. Dlatego śmiem prosić o jeszcze trochę sił i cierpliwości...
Na dowód tego wczoraj spotkałam się z przyjaciółmi, którzy jak mnie zobaczyli zapytali:"Czy to jaka jesteś to jeszcze ta Warszawa sprzed tygodnia?" Tak, Pani Krystyno, to ta Warszawa, TEN Teatr, to Pani. I próbowałam im coś opowiedzieć, coś wyjaśnić, ale słyszałam tylko bełkot. Moje słowa ani w jednej tysięcznej nie oddawały tego czym Pani Teatr jest, tej atmosfery, dobroci, życzliwości... Przerwałam. Poradziłam im po prostu pojechać.
A dziś znalazłam słowo, które pasuje: Dom. Bo Domu nie da się opowiedzieć, to się po prostu wie.
Proszę się nie poddawać. Ja będę wiernie trwać po Pani stronie. Bo to też mój Dom.