Pani Krystyno,
Stan mojego umysłu odzwierciedla wers z jednego z wierszy Pawlikowskiej- Jasnorzewskiej: "Szczęście mnie nie poznało i tańczyło ze mną'. Coraz częściej myślę o przemijaniu i docszłam do wniosku, że najbardziej dotkliwie przemijanie odczuwa teatralna część mojej duszy. Zainteresowałam się Polonią i Pani osobą jakiś pół roku temu, moje życie przypomina czekanie na kolejny spektakl z Panią, ciągłą tęsknotę. Przed każdym spektaklem brzuch boli niemiłosiernie, jakbym to ja musiała wyjść za moment na scenę, odczuwam jakiś wewnętrzny niepokój, taniec zmysłów, euforię. Cały czas siedzę zaczarowana, chcę zapamiętać każde słowo, gest, ruch ręką, szczegół najmniejszy. Najgorzej jest 'po'. Wtedy zastanawiam się, dlaczego niektóre chwile ciągną się w nieskończoność, a inne mijają, uciekają? Cały wieczór płaczę, przeżywam, wracam myślami i utwierdzam się w przekonaniu, że kiedyś chciałabym wkroczyć w Ten świat, by nie był on tylko chwilą, która cieszy, a jednocześnie przytłacza swoją ulotnością, boli, niszczy. Że chciałabym, aby te chwile stały się radosną codziennością. Każdy wieczór z Shirley, z Madame Jenkins to taka wewnętrzna podróż go Tego świata, wyzwolenie. Chyba uzależniłam się od Pani, od Polonii.
Ciepło się zrobiło na sercu, gdy dziś, podczas, gdy z koleżanką odbierałam bilety w teatrze, powiedziała Pani, że mam bardzo ładną spódnicę. Wtedy pomyślałam: Świat może być i mój!
Ściskam mocno,