Droga Pani Krystyno!
Byłam w Warszawie. Jak zwykle piękna!Poświęciłam cały tydzień na zwiedzanie i chłonęłam to Miasto całą sobą. Spotkałam wielu ciekawych ludzi – na Pawiaku był pewien pan, który usilnie chciał się dowiedzieć czemu kocham Warszawę skoro mieszkam w Krakowie? Zupełnie tego nie rozumiał – spędziłam więc w muzeum 3 godziny oglądając i referując czym jest dla mnie to miasto. Ten pan był kustoszem.
Innym razem oprowadzałam dwie warszawianki po Śródmieściu – zauważyły, że mam przewodnik i mapę w ręku, a one się zgubiły. Chciały dojść do pomnika ofiar stalinizmu.Bardzo miłe staruszki. I mogłabym tak opowiadać i opowiadać....a jeszcze jedna historia – szukam teatru Polonia – stoję na Marszałkowskiej – pytam pana w kiosku, chłopaka, dziewczynę, staruszkę, panią w sklepie – nic! No to w końcu policjanta – pokazuje mi hotel.
Byłam też jak zawsze na Powązkach u Agnieszki – zawsze mylę kwatery – dzwonię więc do mamy do Tarnowa – mamo zobacz na zdjęcie z zeszłego roku, co jest w okolicy i mama tłumaczy przez telefon co widzi. Po czym mogę już sobie na spokojnie pomilczeć z Agnieszką.
W teatrze miałam dwie wpadki – jedna związana z brakiem biletów, druga z kapustą....
Wpadam do Polonii – opalona na czerwono bo zwiedzałam cały dzień, szwy po operacji ciągną – boli mnie brzuch, wcześniej byłam u pielęgniarek (sama nią jestem – załamana sytuacją) i pani w kasie mówi, że nie ma biletów. I tu nie wytrzymałam!.....no byłam nie miła, bo mi zależało bardzo! Mąż układał sobie tak delegację, bym mogła do Pani na przedstawienia.....i tak wyszło jakoś, że mi się chciało płakać z nerwów. Nakrzyczałam na panią w kasie, no i bilety się znalazły bo jak ona mnie zobaczyła taką – no to sobie pomyślała!!!!!Na koniec życzyła mi „więcej pozytywnej energii” po czym ja podziękowałam, wyszłam i rozbeczałam się w KFC na rogu jak nikt nie patrzył.
A przedstawienie – byłam 3 razy....sama Pani wie, że było fajnie – odpadło coś przy „tej trampolino - stali”, potem wyleciałam z tą kapustą bo się „wżyłam w rolę” .... potem Boska - było niezwykle cudownie. Przypomniałam sobie: Opowiadania zebrane, Małą S, Lekcję śpiewu (mama zapomniała biletów i musiała się wracać na Wolę – zawsze coś z tymi biletami),Virginię, Ucho, gardło, nóż – to wielkie szczęście.
Najserdeczniej pozdrawiam, było mi niezmiernie miło zobaczyć Panią w teatrze i uczestniczyć w tym niezwykłym misterium sztuki.