Pani Krystyno, dziękuję za wczorajsze "Szczęśliwe Dni"! Po raz kolejny pokazała Pani Aktorstwo przez duże "A"... Tak, niewątpliwie, to nie jest wielki teatr absurdu, tylko wielki teatr Człowieczeństwa...
Drugi akt tak inny od drugiego, porażający, i ta suknia... Wrażenie niezapomniane... (oj, chyba dziś mój "język giętki nie może powiedzieć wszystkiego, co pomyśli głowa")
Szkoda, że siedziałam dopiero w 10 rzędzie...
Szkoda też, że są ludzie, którzy nawet na półtorej godziny spektaklu nie potrafią (nie chcą??) rozstac się ze swoim telefonem - NO COMMENTS, pisanie w tym miejscu o braku kultury to chyba banał, ale cóz...
Miałam ze sobą "Różowe tabletki..." do podpisania, ale pani z obsługi pozamykała skutecznie wszystkie wrota, poza tym po bezpośrednio po tym spektaklu to już zupełnie nie wiem, co bym Pani powiedziała - chyba tylko "dziękuję" bo tak jak Pani powiedziała - pierwszą reakcją jest wzdychanie... Cieszę się, że tu mogę napisać, co czuję, a na jakieś (kolejne już ) małe spotkanko z Panią liczę kiedyś w "Polonii"... (w czerwcu na pewno "Skok...", choć jeszcze nie wiem kiedy, bo bilety bedzie można najwczesniej w kwietniu rezerwowac)- tam atmosfera zdecydowanie inna, inna niż w każdym teatrze, naprawdę , to sie czuje... Choć liczę też na wakacyjne spektakle w Chorzowie, w ubiegłym roku niestety byłam na wakacjach i nie mogłam byc
Cóż, zabieram się za życie, znikam do swoich zajęc, ale jak zwykle po Pani spektaklu zostaje we mnie to "coś", na długo, na bardzo długo...
Raz jeszcze dziękuję, i kłaniam się Pani i panu Treli tak pięknie i nisko, jak Pani wczoraj...
Agnieszka