Mądra, ciepła opowieść o kurze domowej, która podporządkowała swoje życie innym. Ale ani razu podczas słuchania Szirlej nie litowałam się, nie współczułam, lecz dopingowałam, bo wiedziałam, żę ma osobowość. I nie ppmyliłam się. Szirlej zostawia na 2 tygodnie rodzinę i wyrusza do Grecji.
W Grecji spotyka dawnno zgubioną siebie, odnajduje swoje zapomniane marzenia i ...klitoris. Nikt jej szczególnie w tym nie pomaga, sama dokopuje się do dawnych ideałów i pragnień.
To optymistyczna opowieść o tym wszystkim co czujemy gdzieś głęboko, a boimy się tego dotknąć, ba nawet o tym pomyśleć. Bo ta myśl może zburzyć nasz, może nie idealny, ale oswojony, przewidywalny świat.
Z Grecji Szirlej nie wraca. I to wcale nie dlatego, że nie chce rozstawać się z wygodniejszym, nowym życiem... dlatego, że nowy człowiek nie "przyjmie się" już w starych "ścianach". Dlatego, że spotkawszy Krzysztofa Kolumba, można na nowo spotkać się ze swoim Dżo. I to może być spotkanie decydujące.
Po spotkaniu z Szirlej chciałam wyjeżdzać do Grecji, rzucać studia, zmieniać życie. Ale po pierwszych emocjach wiem już, że mogę je zmienić też tu. Tu moge spotkać swojego Kolumba, a wrazie czego napisać Mu poźniej na ścianie: GRECJA (taki kraj). No a potem... to już pewnie nowa historia innej Szirlej.
Pani Krystyno odkąd w sobote zobaczyłam Szirlej po raz pierwszy, nie mogę o niej zapomnieć, gdzieś tam siedzi we mnie cały czas. I mam takie marzenie, żeby zosała tam na zawsze!
Co ja mogę jeszcze napisać? Najważniejsze: DZIęKUJę! Za niesamowitą i magiczną atmosferę Poloni, a w nim Szirlej.
Życzę Pani i Teatrowi siły Szirlej.... zresztą sobie też.
Pozdrawiam.