Byłem już (nomen omen) trzy razy na „Trzech siostrach”. Początkowo podszedłem do spektaklu sceptycznie, nie wszystkie kreacje mi się podobały, miałem wrażenie, że nie wszystko jeszcze jest zrobione.. Oglądanie kilka razy tego samego spektaklu ma to do siebie, że wreszcie zaczyna się obserwować go cząstkowo. I teraz wiem, że się myliłem. To wszystko jest przemyślane i nieprzypadkowe. Zwróciłem uwagę na to, co dzieje się między Wierszyninem a Maszą na to, w jaki sposób Masza reaguje na niego za pierwszym razem, w którym momencie patrzą na siebie w inny sposób. Byłem zauroczony tajemnicą, delikatnością i siłą tego uczucia. Znakomite kreacje. Co mnie urzeka w tej sztuce to Czechow, który siedzi w każdej postaci i w każdym przedmiocie, to że na scenie nic konkretnego się nie dzieje, a postacie żyją własnym życiem i pokazują złożoną zwyczajność. Pojawia się więc to symptomatyczne „zmęczenie”, które toczy się przez całość. Zmęczona są siostry, Andrzej, Fiodor, Anfisa, Baron.. zmęczone, stęsknione, nostalgiczne. W przedostatnią niedzielę przepięknie zabrzmiała scena Andrzeja i Fieraponta przy świeczce, przepięknie wzruszająca, pojawiły się takie niedopowiedziane znaki, nowe znaczenia, których wcześniej nie było. Ogromne wrażenie zrobili na mnie (oprócz Seweryn i Deskura) Gruszka, Buzek, Klejdysz (cudowna jest Anfisa), Wieczorek i Alaborski. Takie nasze są ów siostry, do nas podobne, z tęsknotą, dziwactwem, zmęczeniem, bezradnością i potrzebą miłości.
Sam teatr taki ciepły, taki ciepły. Ruda pani w kasie bardzo kontaktowa i przesympatyczna, tryska energią i tak fajnie mówi o sztukach, od razu chce się kupić więcej biletów, naprawdę. I to nie tylko moja opinia!. I bileterzy, chłopak z długimi włosami (widać z daleka, że to fajny, inteligentny facet - no i nawet poradził sobie z wydawaniem parasolek mężczyznom - "taka chyba czarna" i kobietom: "pistacjowa z rączką koloru kawa z mlekiem i karminową zapinką") no i bileterka,z gronem wielbicieli i dyskusją nad urodą i inteligencją, tzn. że ją ma, (wiem, bo podsłuchałem) - poza tym pani Alicja musiała z uporem powtarzać gościom, że nie jest tą z krainy czarów, a po dłuuuugich naleganiach, żeby się przyznała odpowiedziała, że dobrze - jest, ale tylko na drugą zmianę i… sprzedała program. Przeszła też rozmowę na temat Czechowa. Właściwie to jakaś pani przepytała ją, czy zna, co sądzi, z kim porówna, i jaka jest w ogóle teraz dramaturgia rosyjska…, a w ogóle to co sądzi na temat Mrożka i o dziwo pani, która przed chwilą była dość sceptyczna i hmm… wymagająca i stwierdziła, że jest chociaż jeden teatr, co to ma wykształconą obsługę. Więc chyba zdała:)
Tłumy ludzi stojące po bilety świadczą o tym, że chyba nie musi się Pani bać o teatr, tym bardziej mając przy sobie oddany zespół. Poza tym uważam, że balaski są cudowne (czytałem w wywiadach o nich) i toalety też. Ja wracam w niedzielę do Stanów (przyjechałem tylko na ¦więta i urlop), ale już teraz mówię, że jestem Pani fanem i będę polecał znajomym i będę tu wracał.
Z głębokimi wyrazami uznania.
Krzysztof
PS. Chyba faktycznie lepiej, że nie można palić w środku. Palaczom to nie przeszkadza i niepalący są zadowoleni.