Witam Pania,
Dawno juz nie odwiedzalam pani strony, ale smierc Marka Grechuty automatycznie skierowala mnie do pani wirtualnych drzwi. Przepraszam za brak polskich czcionek, ale moj laptop nie chce sie tu - w Stanach podlaczyc do internetu.:( Za czasow Rzadu Mazowieckiego rozmawialam z pania telefonicznie podczas pani pobytu w Ameryce. Wtedy wrocilam i teraz tez wroce latem przyszlego roku. Hm, zyje sie tu latwiej, wygodniej, bezpieczniej, moze bardziej komfortowo, ale w Polsce jest ciekawiej i piekniej - latwiej tez o zawal:)) Kocham PL:) Wzielam ze soba zaledwie kilka CD's - w tym plyte Marka Grechuty, na ktorej uwielbiam piosenke: "W malinowym chrusniaku" z pani udzialem:) Dziekuje za kartke w dzienniku, dzieki ktorej poczulam cieply klimat osobowosci Pana Marka:) Nie znam jego biografii, ale chce podzielic sie z Pania pewnym odczuciem, jakie zawsze towarzyszylo moim myslom o Marku Grechucie. Otoz sprawial wrazenie czlowieka smutnego, niespelnionego i nieszczesliwego, ktory nostalgicznie za czyms tesknil, czegos pragnal. Z drugiej strony czlowieka niezwykle wrazliwego, delikatnego, subtelnego - poety. Ciekawa jestem jak dalece moje wyobrazenia mijaly sie z prawda. Co pani o tym sadzi?
Pozdrawiam z pierwszym sniegiem za oknem:),
Ania