Przepraszam,że znowu piszę i zabieram Pani czas, który poświęca Pani na czytanie tego, ale jakoś mam potrzebę podzielenia się z Panią przemyśleniami, bo jest Pani ich sprawczynią.
Po sobotnim spektaklu cały czas mam jakieś tzw. flash-backi, a końcówka bez przerwy mi się wyświetla w głowie. Tak filtruję tę sztukę, a szczególnie jej przyczajoną końcówkę przez umysł.
Mam w dalszej rodzinie Serbkę. Wyszła za mąż za kuzyna mojego ojca. Znam ją nienajlepiej, ale teraz cięgle o niej myślę. Jakie ona miała szczeście, że się zakochała w Polaku i wyjechała stamtąd zawczasu... Że jej dzieci urodziły się tu. Ale z drugiej strony zostawiła tam matkę. I ta matka pewnie też mogłaby opowiedzieć wiele historii podobnych do Tonki.
Kiedyś w telewizji pokazywali obrazy ze zniszczonych terenów. Radmila oglądała to z nami i opowiadała, że w tym budynku się uczyła w innym były dyskoteki. Co ona mogła czuć?
Ja czuję, że budzi mnie Pani z umysłowego letargu, w którym tkwiłam zalana popkulturą. Dziękuję.