kocham naiwne kobiety! moja znajoma, neurotyczka oczywiscie, tez nawina - kupila sobie mieszkanko, malutkie, slodziutki. umowilismy sie na kazimierzu, pijemy, jemy, smiejemy sie. uradzilismy wracac do niej z butelka, zeby tak w domu, kameralnie posiedziec we wlasnym towarzystwie. wracamy, smiejemy sie glosno, jest cudnie, tak? otwieramy drzwi, a tam burdel i bajzel na kolkach. ja mowie: justi, ale trzeba bylo coskolwiek ogarnac zanim sie gosci wpusci... (tez nawiny...!) a ona zamykajac szafy, zbierajac rzeczy z podlogi - przeciez sprzatalam, moze koty!! moze, tyle, ze ona nie ma kotow....
przyjechala policja, klasyczne wlamanie przez okno spadziowe. co zginelo? j.: nic, ja tu nic nie mialam. zginely: pieniadze z szuflady, aparat fotograficzny i ... perfumy. kolezanka znalazla na podlodze jakis bilet i leci do tego policjanta operacyjnego: dowod, dowod! on popatrzyl... zignorowal. za chwile leci: judasz ma klapke do gory (wizjer przez drzwi): dowod, dowod!... oczywiscie nie miala gwarancji z numerem aparatu, nie wiedziala ile pieniedzy dokladnie zginelo, za to perfumy opisala dokladnie, tlumaczac panu: no pisze sie a l l u r e! w o m e n....
wykazala sie przytomnoscia i usadowila nas na kanapie gdzie spedzilismy upojna noc do 4 rano. pilismy z jednego kupka na ktorym nie bylo sladow na 100%. potem przekonywala, ze nie trzeba z nia zostac, ani tez ze nie pojedzie do nikogo z nas spac. 5 minut po naszym wyjsciu pojechala do rodzicow do czestochowy....
a teraz zakleila wszystkie okna gazetami, zeby ludzie - zlodzieje mysleli ze remont....
wrozka powiedziala jej, ze to jakis wielbiciel.... stad te perfumy... no to na teraz wpadla w psychoze... czy nie jest slodka? kocham ja.
pozdrawiam naiwne, naiwnych i reszte!
r