Pani Krystyno, czytam Pani dziennik z 7 lutego i śmieję się...To tak jak w książce Orwella. Na pocieszenie: nie jestem aktorką, nie znam tyle tekstów na pamięć i też zaczynają mi się mieszać PIN-y, hasła itp.
A z alarmem u nas było odwrotnie. Chcieliśmy sprawdzić, czy po prostu działa pilot napadowy i włączyliśmy go. Przyjechała, a jakże grupa interwencyjna, mąż wyszedł przed dom, powiedział, że pomyłka i....grupa interwencyjna odjechała. A przecież powinni sprawdzić, czy to właśnie nie jest złodziej....
Pozdrowienia z zasypanych śniegiem Gliwic.