Pani Krystyno!!!
nie wiem, czy nie powinnam jeszcze poczekać z tym listem... moje przeżycia są takie świeże, niepoukładane, nie potrafię nad nimi zapanować... uruchomiła Pani wczoraj grając Shirley bombę zegarową, która tyka i tyka i nie wiem co ona chce zrobić... zupełnie nie wiem...
ale od początku: wczoraj, 26 grudnia, spotkałam się z Shirley po raz pierwszy; nie wiem jakie zmiany w niej zaszły, nie wiem czy zmieniły się dekoracje, nie widziałam poprzedniej peruki ani butów, ale to nieistotne dla mnie zupełnie... zupełnie... była ona i byłam ja - po raz pierwszy! A teraz... teraz mnóstwo myśli i chaos; potężny chaos... tornado!!! Boże, jak ja ją rozumiem... jak to dobrze, że ją spotkałam! Ja nie mam takich doświadczeń jak ona. Ja mam dopiero 26 lat, nie mam męża ani dzieci, ziemniaki i sadzone gotuję tylko dla siebie, i tylko wtedy kiedy mam na to ochotę, a jednak... jak ja ją rozumiem!!! Bo ja mam swoją Grecję... i coraz mniej boję się do niej jeździć, bo ja jeżdżę... coraz dalej i dalej... boję się jak cholera, ale jeżdżę!!! bo wiem, że jak teraz nie pojadę, to... i wie Pani co mnie za to spotyka? Jestem absolutną i niekwestiowaną czarną owcą w rodzinie!!! I wcale nie jest mi z tym dobrze... jest mi z tym okropnie, ale ja nie zamierzam rezygnować!!! I nie pozwolę, żeby mnie ktoś za to zniszczył! Pani Krystyno! Dwa lata temu po raz pierwszy w życiu dojrzałam do tego, żeby sobie kupić prawdziwe, od lat wymarzone perfumy! Nie musiałam ich wybierać, bo wiedziałam, jakie to maja być; trzeba było "tylko" pójść do sklepu i "po prostu" kupić... no i poszłam... a właściwie to "chodziłam"... bo aż trzy razy! i przy tym ostatnim zabrałam ze sobą wsparcie moralne w postaci bliskiej mi osoby, bo sama chyba nie zdobyłabym się na to. I proszę mi wierzyć, że wyglądałam w tej perfumerii dokładnie jak Shirley przyklejona do wystawy sklepu z bielizną... jak przybetonowana!!! I samą siebie przekonywałam: no kup sobie głupia babo te perfumy!!! widzisz, że inne kobiety robią to bez mrugnięcia okiem!!! po prostu wchodzą i kupują!!! Pani Krystyno... ja po prostu "nawyku nie miałam"...
...mogłabym jeszcze długo i długo... pozwolę sobie na jeszcze jedną bardzo osobistą refleksję. Całe moje dorosłe życie wyobrażam sobie, że gdyby moja mama żyła, to ja kupowałabym jej cudne bluzki i dobre kremy, takie jakich nigdy nie miała... i jeszcze zabrałabym ją nad morze, bo chyba nigdy nie była... a wczoraj pomyślałam, że KONIECZNIE zabrałabym ja jeszcze na Shirley...
z całego serca Pani dziękuję....