Byłam z mężem. Podobało mu się. Dziwne, prawda?
Każda z nas nosi w sobie taką malutką Shirley. Która nagle budzi się i wyrusza przed siebie. W poszukiwaniu siebie. I tak trzymać! Gorzej, jak się w kimś nie obudzi.
Teatr strasznie przytulny. Doskonały kontakt z widownią. Najbardziej podobała mi sie gra Pani przy końcu, gdy Pani właściwie juz nie grała, tylko rozmawiała z publicznością.
Przy wyjściu czekała na nas nasza znajoma, Pani wielbicielka. Widziała parę razy tę sztukę. Pytała nas dlaczego ludzie wychodzą w ciszy. Podobno zawsze wychodzili roześmiani po Shirley. Pani płakała, gdy były owacje na stojąco....
Dziękuję i życzę dużo, dużo sił, zdrowia z okazji zbliżających się Pani urodzin! I proszę nam jeszcze długo, długo grać!