Tak mi wstyd. Nie zdążyłam odebrać  bukietu. Wlazlam bym do psiej budy ze wstydu. Ale mimo tego przyszłam.  W teatrze, po miesiącu  widać zmiany, toalety, kawa, ciepło, bukiety, już zapachy budowlane oswojone, pachnie sztuką, a nie cementem. Wszyscy mili, otwarci, kameralni, uprzejmi. 
Spektakl nieprawdopodobny, niesamowity.  Przez pierwsze kilka minut widziałam Krystyne Jandę, ale póżniej mówiła do mnie Tonka. I tylko ona. I teraz tez ją słysze i widzę. Tonkę Babić, nie Krystynę Jandę. Chwilami powraca do mnie Mala, ale Tonka jest głośniejsza. Dziękuję za dzisiejszy wieczór, Tonka.
			
		