Droga Pani Krystyno! Wlasnie przeczytalam ostatni zapis w Pani dzienniku. Bardzo mi przykro, ze ta przekleta, parszywa lista Wildsteina dotknela Pani dom, zaklocila jego spokoj. Pisalam o niej kilkakrotnie w starej korespondencji. O krzywdzie, jaka wyrzadzila wielu niewinnym osobom, o cichym, milczacym cierpieniu, o samotnych pytaniach: Dlaczego, za co mnie to spotkalo?, o poczuciu winy wobec najblizszych, kochajacych, bo ich to przeciez tez dotknelo, poruszylo, zabolalo. I o UROCZYCH WSPOLOBYWATELACH na co dzien w pelnej gotowosci do osadzania bliznich i ferowania wyrokow. A coz dopiero, gdy sie trafi taka gratka! Pisalam, ze 'po nocy przychodzi dzien, a po burzy - spokoj.' Ale czy o taki spokoj chodzilo? Spokoj podszyty gorycza i zrezygnowaniem? Pan Edward Klosinski, Pani maz, jest ROWNIEZ osoba poszkodowana!
Maj, wiosna. Chce sie zyc. Pani Krystyno, prosze wybrac sie na dlugi spacer z Panem Edwardem, przytulic do Jego ramienia i nie myslec o zadnych listach, a tym bardziej o malych, podlych ludziach. Otacza Pania zyczliwa, kochajaca rodzina. Taki cieply, sympatyczny wywiad w 'Gali'. Stad Pani sila. Tyle przed Panstwem! Teatr Polonia - wielkie zyciowe i artystyczne wyzwanie! Serdecznie Panstwa pozdrawiam. Uklony zasylam. M.