Pani Krystyno, serdecznie współczuję - wiem co Pani czuje. Napisała Pani wszystko, co chciałabym powiedzieć o mojej Mamie. Straciłam Ją 2 lata temu i jest mi coraz gorzej. Tak samo jak Pani przeglądam Jej rzeczy, noszę biżuterię, wącham ubrania, które zamykam w woreczkach foliowych, aby jak najdłużej zachować Jej zapach. Wtulam się w poduszki, na których leżała. Płaczę na ścieżkach, po których razem chodziłyśmy. Wołam Ją, krzyczę, rozpacz rozrywa serce..... Wraz z Jej śmiercią umarła część mnie. Czuję jakby wyrwano ze mnie wnętrze. Wszystko kim jestem, co mam, do czego doszłam Jej zawdzięczam. Tak bardzo Ją kocham, tak bardzo tęsknię, że śmierć będzie mniej straszna, licząc na spotkanie. Ubrałam Ją w rzeczy, które miała na sobie na ślubie mojego Syna - pięknie wyglądała, zawsze elegancka, z klasą, dostojna. Nie zostawiła żadnych dyspozycji, żeby nie robić kłopotu. Piękna, dobra, wrażliwa, subtelna, szlachetna, prawa - ileż pięknych słów można o Niej powiedzieć..Tylko cierpienie było podłe - znosiła je z godnością, bohatersko. Z godnością znosiła upokorzenia ze strony kolegów lekarzy – młodzieńców – małych bogów., panów życia szastających cierpiącym człowiekiem, wydających wyroki, czekających na farfary? Sama była lekarzem. Wielkim Lekarzem, człowiekiem Wielkiego Formatu, nie potrafiła odnaleźć się wśród tej gawiedzi.
Pozdrawiam Panią serdecznie.