Szanowna Pani Krystyno,
"Zapiski z wygnania" przeczytałam dwa lata temu. Ich treść ciążyła, uwierała, wzbudzała wstyd, gniew, poczucie bezsilności, że takie traktowanie drugiego człowieka było i niestety wciąż jest możliwe...
Podobne emocje towarzyszyły mi podczas spektaklu. Usłyszenie historii Pani Baral w połączeniu z przepiękną i zarazem przeszywającą serce oprawą muzyczną mimowolnie wywoływało wzruszenie. Oprócz przytłaczających uczuć, narodziła się również duma, że marcowi emigranci lepiej lub gorzej poradzili sobie z odnalezieniem nowego życia, lecz przynajmniej próbowali (czy to z tak zwanego rozpędu czy z konieczności) zmierzyć się z tym, co tak boleśnie rzucił im pod nogi los.
Chciałabym wierzyć, że nigdy więcej zapiski z takich wygnań nie powstaną. Że nauczymy się patrzeć na drugiego człowieka w kategoriach jego moralności, a nie narodowości czy wiary. Może to nigdy nie nastąpi. Postaram się jednak odrobić wyniesione z tego spektaklu lekcje - odpowiedzialności, miłości, pamięci. Mam nadzieję, że wielu widzów skieruje do osób ze swojego grona pytanie, które pada w przedstawieniu: "Czy wy wiecie o takich rzeczach?", a potem powie, że jest spektakl, który warto zobaczyć i książka, którą trzeba przeczytać, by zrozumieć oraz zauważyć, że historia zatacza koło, że może przyjść taki moment, kiedy nikt się za nami nie ujmie, a słowo "Wybacz" okaże się jednym z tych najbardziej wyczekiwanych.
Dziękuję Pani oraz Pani Magdzie Umer, że zdecydowały się Panie zrealizować "Zapiski z wygnania", a Pani Baral dziękuję za odwagę w opowiedzeniu tej historii.
Serdecznie pozdrawiam
Aleksandra