Pani Krystyno!
Pojechałam z misją do kasy teatru. Kupiłam 2 bilety na Shirley na grudzień dla siebie i dla koleżanki. A że misja była tajna, zaczęły mnie żreć wyrzuty sumienia. Spytałam więc o styczeń i ...już był repertuar. Dzwoniłam więc do męża, że pójdziemy na Boską, bo ja kupuję właśnie bilety i że będzie musiał wziąć urlop. Wrzuciłam do torby rozładowany telefon i wyjęłam drugi, co też już był ledwy. Powiedziałam mu, że kupiłam na 18tego stycznia i na tyle starczyło. Wyszłam bardzo zadowolona. A jak przyjechałam do domu do Łodzi, to dotarł do mnie ciekawy sms: Mam nadzieję, że jednak nie będziemy jechali 18.01 do teatru do Warszawy z ferii, na które jedziemy do Białki. i podpis: Mąż, który dzwonił 1000 razy.
Pani Krystyno, ja nie mogłam się opędzić od znajomych, którzy po usłyszeniu tego, co mnie spotkało, koniecznie chcieli te bilety . Żeby mieć 2 rozładowane telefony w dzisiejszych czasach... Pozostaje mi śledzić repertuar i czekać na tę Boską .
A tak poza tym chcemy Panią w Łodzi. Koniecznie!!! Był wprawdzie "Seks..." ale my wielbiciele chcemy Panią !!!
Pozdrawiam serdecznie.
Justyna z Łodzi.