...ale czytajac niektore komentarze i recenzje juz odczuwam nieodparta chec wypowiedzenia sie. Na przyklad po takiej opinii wyrazonej w ""Newsweek Polska" :
"Czy Janda mówiąca o ostatnich chwilach swojego męża musiała być zaraz pozowana na postać z obrazów Hoppera? Czy musiała być wystylizowana jak do sesji zdjęciowej dla jakiegoś ekskluzywnego pisma kobiecego? Czy prawdziwe cierpienie wymagało tu sztucznego wsparcia?" - po prostu odczuwam szczękościsk i gniew, ze ktos tak to widzi! Bo ja widze Pania w tych scenach taka, jaka... chcialby widziec Edward Klosinski: piekna i zadbana kobiete, ktorej zaloba i cierpienie po jego smierci nie odbieraja wspanialego wygladu kobiety z klasa, bez wzgledu na smutne okolicznosci zachowujacej naturalna jej urode. Absolutnie nie widze tu sztucznego wsparcia, wrecz przeciwnie, widze naturalnosc, bo Krystyna Janda wychodzac do ludzi zwykle jest piekna i efektowna kobieta (widzialam Pania z bliska i podziwialam Pani urode), czesto ubrana w czern i szpilki, to Pani zwykly styl. A wiec jesli chodzi o Pani ubior to zadna stylizacja, sztucznie wygladalaby przeciez Pani w... tenisowkach czy flanelowej pidzamie; a wnetrze gdzie wypowiada Pani monolog to juz decyzja rezysera Andrzeja Wajdy. Swiadomie chcial, by przypominalo obrazy kobiet wspomnianego malarza Hoppera, mowil o tym przeciez w wywiadach. Pan Wajda jest nie tylko rezyserem, ale tez artysta malarzem, wiedzial co robi. Pani maz rowniez interesowal sie malarstwem, czesto zwiedzal galerie - na pewno zrozumialby Panstwa zamysl i intencje. Na pewno rozumie. I nadal Pania podziwia, jestem tego pewna... Pozdrawiam najserdeczniej, Brzoza.