Szanowna Pani Krystyno,
Są dziś, w dniu imienin Krystyny, dwie Krystyny w moim sercu i w moich myślach: moja Mama i Pani..
Jesteście mi tak niesamowicie bliskie, a jednocześnie dalekie ze względu na dzielącą mnie z krajem odległość.. Już niedługo wybieram się do Polski i cieszę się niczym dziecko ze spotkania z Mamą w domu, i z planowanej wizyty w Pani Teatrze..
Jest tak wiele rzeczy, których okrutnie mi brakuje każdego dnia.. Tych polskich, naszych.. I nie tyle rzeczy materialnych, bo te z reguły łatwo zastąpić.. Raczej tych wszystkich drobiazgów, które składały się na polską codzienność.. Domowego gwaru, zapachu babcinej kuchni, psa sąsiada, ujadającego zawsze i wciąż o piątej piętnaście każdego ranka.. To wszystko jeszcze kilka lat temu wydawało się być jedynie martwym tłem życia.. Nieistotnym, i jakże często irytującym.. Dziś tak bardzo za tym tłem tęsknię..
Dzisiejszy dzień, Mamy i Pani imieniny, planowanie urlopu w Polsce, wszystko to skłoniło mnie do pewnej refleksji.. Pani Krystyno, proszę przyjąć ode mnie podziękowania.. Za ogrom Pani pracy, za wszystkie role, za chwile poświęcone nam, internautom.. Dziękuję, że ciągle się Pani chce przekazywać nam najważniejsze prawdy, mówić do nas o tym co ważne, otwierać nam oczy na to, co czasami naszej uwadze umyka .. Dziękuję za Polonię, dla mnie – emigrantki – to jest miejsce, do którego się udam by nacieszyć się Polską, by zafundować duszy kilka chwil sanatorium..
Wreszcie dziękuję Pani za pomoc w mojej walce z chorobą.. Ja w Pani życiu istnieje tylko, a raczej aż, jako widz, jako czytelnik, jako słuchacz.. Pani w moim istniała od dawna jako artystka.. Od niedawna zawdzięczam Pani jeszcze więcej.. Od kilku lat zmagam się z depresją i w Pani ostatnich słowach znalazłam wreszcie narzędzie niezbędne do wygranej w tych zmaganiach..
"Robię wszystko co jest moim obowiązkiem.." - powiedziała Pani u Tomasza Lisa.. Poraziły mnie te słowa, myślałam o nich bezustannie przez kilka dni i zrozumiałam, ze ja tez muszę zacząć robić wszystko to, co jest moim obowiązkiem.. Poczynając od rzeczy najprostszych, bo depresja odbiera chorym siłę i ochotę do realizacji wszelkich obowiązków, nawet tak podstawowych jak podniesienie kołdry i wstanie z łóżka.. Dziękuję Pani za to z całego serca, pojęcia nie mam jak mam tę wdzięczność opisać.. Chyba musi Pani najzwyczajniej uwierzyć w jej ogrom..
Rozumiem, że cała Pani aktywność wymaga mnóstwa wysiłku.. Dlatego dziś i na każdy dzień życzę Pani niewyczerpanych pokładów zdrowia i sił.. Otaczam Panią modlitwą, bo wierzę całym sercem, że jest ona jednym z najpiękniejszych darów jakie człowiek może drugiemu człowiekowi ofiarować, bezwzględnie zawsze i w każdych okolicznościach, nawet gdyby pozostał z niczym..
Jest taki wiersz Szymborskiej „Gawęda o miłości ziemi ojczystej”.. Pozwolę sobie go przypomnieć w tym miejscu.. Proszę go przyjąć jako skromny „załącznik” do mojego listu.. Ja myślę, że ten wiersz każdy emigrant powinien nosić przy sercu, jak portfel.. Wiele razy próbowałam go przeczytać w na głos, jednak nigdy nie dotarłam do końca, bo zwyczajnie głos mi się załamuje.. Jest przepiękny..
Pozdrawiam ciepło
Anna
_______________________________________________________________________________
Wisława Szymborska
„Gawęda o miłości ziemi ojczystej”
Bez tej miłości można żyć,
mieć serce suche jak orzeszek,
malutki los naparstkiem pić
z dala od zgryzot i pocieszeń,
na własną miarę znać nadzieję,
w mroku kryjówkę sobie uwić,
o blasku próchna mówić ,,dnieje'',
o blasku słońca nic nie mówić.
Jakiej miłości brakło im,
ze są jak okno wypalone,
rozbite szkło, rozwiany dym,
jak drzewo z nagła powalone,
które na płytko wrosło w ziemię,
któremu wyrwał wiatr korzenie
i jeszcze żyje cząstkę czasu,
ale już traci swe zielenie
i już nie szumi w chórze lasu?
Ziemio ojczysta, ziemio jasna,
nie będę powalonym drzewem.
Codziennie mocniej w ciebie wrastam
radością, smutkiem, dumą, gniewem.
Nie będę jak zerwana nić,
Odrzucam pusto brzmiące słowa.
Można nie kochać cię - i żyć,
ale nie można owocować.
Ta dawność jej w głębokich warstwach... Czasem pośrodku drogi stanę:
może nieznanych pieśni garstka
w skrzyni żelazem nabijanej,
a może dzban, a może łuk
jeszcze się w łonie ziemi grzeje,
może pradawny domu próg
ten, którym wkroczyliśmy w dzieje?
Stad idę myślą w przyszłe wieki, wyobrażenia nowe składam.
Kamień leżący na dnie rzeki
oglądam i kształt jego badam.
Z kamienia tego rzeźbiarz przyszły wyrzeźbi głowę rówieśnika.
Ten kamień leży w nurcie Wisły,
a w nim potomna twarz ukryta.
By na tej twarzy spokój był
i dobroć, i rozumny uśmiech,
naród mój nie żałuje sił,
walczy i tworzy, i nie uśnie. Pierścienie świetlnych lat nad nami, ziemia ojczysta pod stopami.
Nie będę ptakiem wypłoszonym
ani jak puste gniezdo po nim.
Pytania zadawane sobie, 1954