Jak miło, że Pani wróciła tym króciutkim wpisem o Irlandii!
Pani Krystyno, znajoma doktorantka pisze pracę o włoskim teatrze opowiadacza, teatrze ulicznym, bez scenariusza i typowego "dziania się".
Pomyślałam, że chyba czymś w tym rodzaju jest Lament? To prawda?
Widziała Pani te włoskie uliczne spektakle?
Czy to czytane przedstawienie w Irlandii także nie jest czymś z tego gatunku? A "Ucho.."
W krakowskiej Bagateli reżyseruje sie spektakle na oczach widzów- najpierw czytanie, czytanie, czytanie a potem cała reszta i widzowie na to patrzą.
Nie wiem czy mi się to podoba.
Lubię teatr minimalistyczny, monodramy, teatr dwóch ubranych na czarno aktorów, ale....tęsknie za tradycyjnym teatrem, pudrowo-perukowo-kurtynowym.
Nawet krakowski Słowacki nie serwuje już takiego repertuaru..
Wszyscy eksperymentują, przenoszą Gogola do ZSRR i inne w tym stylu zabiegi..
Jedyny dobry eksperyment, który w ostatnim czasie widziałam to "Oresteja" w rezyserii Klaty. A przecież nowy teatr, nowe sztuki, też mogą być bardzo, bardzo klasyczne. Weźmy takie "Oczyszczenie" Zelenki..
Co ciekawe- wielu moich znajomych i przyjaciół ma już dosyć tych uwspółcześnionych wersji i nowatorskich rozwiązań. Klasyki i chleba!:)
pozdrawiam ciepło i do zobaczenia w teatrze!
A.