Pani Krysienko,
kiedys zadzwonilam do kolegi po dluzszym czasie milczenia na ploteczki, wspomnienia, pytam jak mama i okazalo sie ze mama nie wygrala z rakiem... taka wiadomosc przez przypadek i nieoczekiwanie - to bylo straszne przezycie... i ten kolega zostal sam, bez niej, my przyjaciele staramy sie pomoc ale on sam musi sie z tym uporac... juz jest lepiej, lepiej jest z kazdym nowym dniem i nowym powodem do usmiechu bo takie przeciez beda sie pojawiac coraz czesciej...
Wiadomosc o Panu Edwardzie dotarla do mnie jak bylam zakopana ubraniami ktore musialam wpakowac do jednej walizki i wyleciec na Wyspy - mega stres myslalam ale jak wlaczylam komputer i... nie bylam w stanie powiedziec tego na glos wiec wydrukowana wiadomosc zanioslam mamie...
Pani Krysiu, dolecialam szczesliwie, czasem nawet swieci tu slonce - wierze ze bedzie dobrze... nam wszystkim...
niesmiałe irlandzkie promyki przesylam
A.