Pani Krystyno,
Moja Kobieta (która, z tego co wiem, również gdzieś tu coś stuka) chodziła do Pani teatru od początku. Zachwytom i wzdychaniom nie było końca. Potem weszła faza agitacyjna, że chodź, że zobacz, że też tak będziesz miał, broniłem się rękami i nogami, trochę na przekór, trochę ze strachu, że tego teatru nie zrozumiem, wreszcie, tu niestety trzeba uderzyć się w pierś, z lenistwa. Odpuściła. Obraziła się, ale odpuściła. Ostatnio nadarzyła się okazja, żeby prośby odnowić, bo nadeszły urodziny, ja złagodniałem, zgodziłem się, pomyślałem - niech już ma. Teatr dotąd kojarzył mi się z zadęciem, zimnem, nudą, niepotrzebną egzaltacją, (mój młodszy brat stosuje w rozmowie z rówieśnikami takie sformułowanie : "sranie marmurem"), mówieniem językiem, który do mnie nie dociera, który dla mnie brzmi fałszywie. No i to, co zobaczyłem nieco mnie zbiło z tropu, dokładnie rzecz biorąc, jak to Moja cytuje z "Szirlejki" [jak tę sztukę nazywa] szczęka obiła mi się o buty. Od razu po wejściu. Gdzie marmur, złote lampy i chłód wiejący od wejścia?? Wnętrze stylowe, na luzie, jakoś tak normalnie i przez to niesamowicie. Urządzone z wielkim smakiem. A toalety – odjazd. Gdzie jakieś dziwne, nieprzystępne panie z obsługi? Obsługa młoda, fajna, otwarta i inteligentna (to chyba wszyscy studenci??), więc atmosfera fajna i niewymuszona. Czułem się swobodnie i dobrze. I się nie nudziłem. Narzeczona wybrała dla mnie: "Szirlejke", "Miss HIV" "Darkroom, "Ucho, gardło, nóż", "Trzy siostry".
I już po tej "Szirlejce" wiedziałem, że nie będę szedł następnym razem jak na skazanie, że fajnie mi będzie tu wrócić. Co to za sztuka! Fenomenalna! Nie oskarża, choć łatwo mogłaby to zrobić. O tym, że warto życie przeżywać, że nie powinno się sobie pozwalać na obojętność i bylejakość wobec życia, bo można wiele stracić, bo można kiedyś spojrzeć w lustro i nie poznać siebie, ale uczy też, że nawet po tym spojrzeniu w lustro można jeszcze zmieniać. Pani była fenomenalna, kwitnąca! A ja, szczerze mówiąc, zerkałem co jakiś czas na Moją Drugą Połowę, z nadzieją, że ona nie czuje się tak, jak Shirley. Uspokoiła mnie, że JESZCZE nie. Od czasu tej sztuki staram się trochę pilnować..
„Miss Hiv”, „Darkroom”, „Ucho..” bardzo aktualne (szczególnie Darkroom – super), bardzo ważne (traktujące o rzeczach, o których powinno się, trzeba mówić, jak choroba czy wojna), bardzo poruszające. Najbardziej bałem się „Trzech sióstr”, bo to klasyka, bo to Czechow, ale zupełnie niepotrzebnie i nie sądziłem, że kiedyś to powiem, ale: Czechow mi się podobał. Szczególnie panie: Seweryn (kapitalna, nie tylko w tej kreacji), Buzek, Klejdysz i panowie: Deskur, Alaborski, Łapiński. Zrobili coś takiego... ożywili te stare fotografie, ale nie dali zapomnieć, że jednak nimi są.
Pani Krystyno, stworzyła Pani miejsce, które daje ludziom energię i siłę, dzięki któremu jest się zwyczajnie szczęśliwszym. Ja zmieniłem zdanie [teraz się kajam przed Narzeczoną], a my, jako para, mamy gdzie spędzać wieczory. Na „Boską” biletów niestety nie ma, więc we wtorek pakujemy się na wejściówy.
I jeszcze raz wszystkiego najlepszego, dla Pani i całej Ekipy!!!!
Tadeusz
Ps. Oficjalnie dziękuję Mojej Kobiecie.
PS2. Fajny pies i w ogole to po "Uchu"
ps3. Jest pani... jak dla mnie BOMBA!
ps4. Serdeczne pozdrowienia i podziękowania za pomoc (para od akcji: dentysta) dla Alicji z obsługi - super dziewczyna.
Ps5. I świetna spontaniczna akcja z kwiatami po „Trzech siostrach”, publiczność rozbawiona i zachwycona.
Do zobaczenia we wtorek!