Teatr Polonia lubię za atmosferę, którą tworzą ludzie, którym zależy. W życiu nie spotkałam milszych bileterów, szatniarzy, barmana, osób krzątających się ogólnie. Profesjonalni, ale wyluzowani - sprawiają wrażenie, jakbyśmy wszyscy się znali i jakby czekali na właśnie moje odwiedziny. W lipcu przyprowadziłam na "Stefcię" koleżankę z Niemiec i Ona również od razu to poczuła. Zachwycała się miłą obsługą w kasie (Pan zażartował, że właśnie na nas wszyscy czekają) i nie mogła się nachwalić gustownie urządzonej i bardzo czystej toalety Byłam dziś na "SV" z przyjaciółmi. Mieliśmy miejsca nawet niedaleko, ale po krótkiej naradzie wybraliśmy poduszki i trzeci schodek od sceny. Taka dziwna fanaberia, ale bez przeszkód mogliśmy spokojnie ulokować się tak, jak chcieliśmy. Pan od biletów wprawdzie grzecznie zauważył, że mamy miejsca numerowane, ale od razu zrozumiał, po co nam poduszki - a tłumaczenie było takie: "Może będziemy chcieli usiąść blisko sceny na schodach". Taka możliwość była dla mnie bardzo ważna, bo niestety mam taki feler - im dalej od sceny siedzę, tym bardziej czuję się bardziej w kinie a mniej w teatrze.
O Pani grze nic nie napiszę, ponieważ nie znam takich potężnych, dobrych słów, które opisałyby Pani talent albo oddałyby moją wdzięczność za dzisiejsze przeżycie. Nie wiem jak to się stało, ale na "SV" byłam dziś pierwszy raz. Od razu postanowiłam, że muszę na to przedstawienie przyprowadzić wszystkich ludzi, których kocham (Mamę, Narzeczonego - w pierwszej kolejności), a potem tych, których lubię. Przyprowadzę ich każdego z osobna, z własnych egoistycznych pobudek
Dziękuję z całego serca, przesyłam najlepsze życzenia, dobranoc - i do zobaczenia wkrótce!