
Pani Krystyno,BOSKA rozbawiła mnie,wzruszyła,nastroiła do refleksji,chwyciła za serce i duszę.Pani w roli Florance-boska!Pan Stuhr,Pan Zborowski,Pani Tkacz,Pani Iberszer,Pani Telega-cudowni,cudowni!..Nikogo innego nie wyobrażam sobie w tych rolach!W głowie utkwiła mi scena,którą postanowiłam przypominać sobie za każdym razem kiedy ktoś będzie chciał wydobyć na powierzchnię moją niepewnośc siebie,albo - co gorsza - kompleksy:scena z ciasteczkiem.Pani zajadająca się słodkością i między jednym kawałkiem a drugim mówi obojętnie do zawziętej P.Telegi
-"Ale ja pani w ogóle nie słucham!"
Cudne było,kiedy podczas Carmen nawet Pani nie była w stanie opanować całkiem prywatnego śmiechu kiedy czerwona woalka zakryła Pani pół twarzy,a Pani nie mogła jej odrzucić! Mój mąż prawie spadł z krzesła

Pani Krystyno,muszę przyznać,że podczas końcowego monologu Pana Macieja-łza zakręciła mi się w oku.A podczas końcowych oklasków,kiedy wszyscy na sali powstali z miejsc-łzy miałam jak grochy,dawno tak się nie wzruszyłam.Czy Pani również to poczuła?
Na koniec muszę wyrazić swój zachwyt nad scenografią:zamglone miejsce pogrzebu Ricky'ego,czy scena Carnegie Hall..do teraz jestem pod ogromnym wrażeniem.
Dziękuję Pani Krystyno za emocje,które Pani we mnie obudziła..na pewno jeszcze nie raz zajrzę do Pani Teatru.
Jesień tuz za rogiem,więc ciepło,ciepło pozdrawiam,życzę wszystkiego co najlepsze
