Jest 11 grudnia 2001 roku. Mroźny wieczór. Młody człowiek stoi przy tylnym wejściu jednego z warszawskich teatrów, na parkingu tuż obok fabryki czekolady. W ręku trzyma książkę, z którą czeka na Aktorkę-Autorkę. Przed chwilą skończył się jej monodram „Shirley Valentine”, na którym ten młody, niespełna dwudziestotrzyletni chłopak był po raz drugi. Poprosi o autograf, powie coś miłego, zapewne coś w rodzaju: „świetny spektakl”, „była Pani fantastyczna”. To musi być ambitny komplement.
W końcu wyszła, spojrzała na niego, uśmiechnęła się. Miała mocny „teatralny” makijaż.
- Dobry wieczór. Czy mogę prosić o autograf? – zapytał chłopak.
- Bardzo proszę – powiedziała i wzięła od niego książkę w czerwonej okładce. Zaczęła pisać imiona, które jej podyktował. Zapadła cisza. Ze wszystkich „tekstów” ułożonych w głowie przez młodzieńca, nie został żaden. Żaden komentarz nie pasował do Niej.
- Jest pani bardzo ładna – powiedział, gdy oddawała mu książkę.
Spojrzała na niego i uśmiechnęła się.
- Dziękuję bardzo, dobranoc – odpowiedziała Aktorka
- I ja dziękuję.
Chłopak odwrócił się i szybko opuścił parking.
Od tamtego dnia minęło kilka lat. 16 marca 2007 roku ten sam chłopak, był na tym samym monodramie z tą samą Aktorką. Inny teatr, inna widownia i scena. Minęło prawie sześć lat i Jej przybyło sześć lat, jednak stała się rzecz zadziwiająca. On przytył, ubyło mu włosów, a Ona w drugim akcie wyglądała zabójczo. Fantastycznie! Stwierdzenie, że jest ładna trochę się zdezaktualizowało, gdyż Aktorka ta jest trzykroć ładniejsza niż wtedy. Niewytłumaczalne są niektóre rzeczy.
Łaskawa Pani, pozwoliłem sobie na trochę żartobliwy ton, ale w pełni przemyślany. Dziękuję za wszystko. I serdecznie pozdrawiam. To ostatni mój wpis na tym forum. Więcej tu nic nie napiszę, choć może czasem coś wkleję. Życzę samych dobrych dni i zawsze, do samego końca takich kompletów w teatrze jak dziś.
Piotr Siła
ps. do koszyczka trzeba dolewac wody, to postoi długo.