Tak się zastanawiam czy przeczytałam ze zrozumieniem Pani myśli z 27 grudnia. Myślę że ze zrozumieniem czytałam, ale czy zrozumiałam? "Odpowiednio" zinterpretowałam? Nie wiem, kiedy chodziłam do szkoły, nie uczono "czytania ze zrozumieniem", nie było kluczy odpowiedzi na języku polskim, był natomiast czytany wiersz i tyle jego interpretacji, ilu uczniów w klasie, zawsze coś ktoś dołożył, coś o czym inny nawet nie pomyślał, a teraz okazuje się, że jedna z uczennic w szkole, w której pracuję otrzymała mało procent z matury języka polskiego, bo "nie trafiła w klucz".
Żyć ze zrozumieniem, to takie trudne, bo dostrzega się pewne zależności, wszystko wynika z czegoś. Człowiek rodzi się w pewnej rodzinie, zostaje wychowywany na jakiś sposób, przekazywane są mu jakieś wartości, dla mnie one mogą być "jakieś", a dla tej osoby wyjątkowe, tak jak dla mnie wyjątkowe są moje. Ktoś się rodzi w rodzinie uczciwych, ciężko pracujących ludzi, ktoś inny rodzi się w rodzinie, gdzie wtłacza się "prawdę" życiową polegającą na dążeniu do super pozycji w życiu zawodowym. Inni sprytem i chamstwem osiągają to, o czym inni marzą, a jeszcze inni widzą w tym nieszczęście.
Ktoś jest odważny od dziecka, lubił się popisywać przed dorosłymi, jak to dziecko, ale inne dziecko chowa się do kąta, gdy ktoś obcy wchodzi lub czerwieni się, gdy obcy zapyta o coś z przymiłym (jak to dorosły do dziecka ) uśmiechem.
Żyć ze zrozumieniem można, ale jeżeli będzie się wychowanym ze zrozumieniem. Czy dzisiaj rodzice potrafią rozmawiać z dziećmi? Czy w ogóle to robią? Część na pewno, ale większość woli "spokój", a dziecko niech się bawi samo swoimi super zabawkami. Jak więc takie dziecko może później żyć ze zrozumieniem? A czy taki Giertych potrafi żyć ze zrozumieniem? Błędne koło.