Pani Krystyno!
Wróciłem przed chwilą z spektaklu "Ucho, gardło, nóż" z Rudy ¦ląskiej. Wróciłem, choć tak naprawdę chciałem schronić się w jakiejś norze, zaciemnionym miejscu, odosobnionej przestrzeni, aby móc odchorować, odreagować, wypocić to co przeżyłem, czego byłem świadkiem. Zachwycająco piękna sztuka, choć jak wspomniałem Pani na parkingu (gdzie natrętnie Panią zaczepiłem) ciężko o takim przedstawieniu wypowiadać się w kategoriach piękna. Było ono jak papier ścierny, który pozbywa nas tej złudy, że wszysko jest pięknie, cacy. Boli, ale ten ból prowadzi do odrętwienia, chwilowego otumanienia, zwątpienia, lęku a potem...nie wiem, bo minęło dopiero kilka godzin, serce jeszcze pracuje, mózg nie odpoczął. Pani gra wciąż krąży w żyłach. Głos, krzyk, lęk, niezgoda na niesprawiedliwość.
Dziękuję, że jest Pani tak odważna.
Dziękuję, że ma Pani w sobie instynkt, jak swoim widzom przekazywać emocje.
Dziękuję.
Ps. Mam nadzieję, że przestała Panią boleć głowa, że aspiryna pomogła.
Ps2 Dziękuję,
Z pozdrowieniami, Darek który zawsze w razie niedyspozycji klepnie w plecy :)