Słyszałam Panią wczoraj jak chodziła Pani po teatrze... zdenerwowana, czasem krzycząca.... Wracam myślami do 31 sierpnia. Koniec sezonu, zaprosiła mnie wtedy Pani do garderoby. To najtrudniejsze spotkanie w ciągu 11 lat. Dużej sceny miało nie być. Patrzyłam wtedy bezsilnie na Pani łzy i chciałam uciec jak najdalej. Pierwszy raz chciałam wtedy uciec. Nigdy w Panią nie zwiątpiłam, ale ta paląca pustka w głowie sprawiła, że stałam i milczałam. Do dziś nie mogę zapomnieć tamtej chwili i Pani oczu.
Wczoraj wychodząc z Polonii uśmiechnełam się... Jak dobrze, że Pani tam jest, że krzyczy, że się denerwuje, że spełniają się Pani marzenia...