Droga Pani Krystyno
Jest 19 grudnia rano...Oczywiście, że byłam!!! Rozczarować...? Shirley mnie...??? To JA się bałam, żeby Ona nie rozczarowała się mną!!! Przepraszam, że dopiero teraz piszę, ale było to dla mnie tak silne przeżycie, że z tych emocji dostałam migreny-gigant i przeleżałam w łóżku całą niedzielę...Powiem tak: ten Freud, to nie do końca miał rację...Kobieta może przeżywać orgazm na TRZY sposoby, a ten trzeci sposób jest absolutnie teatralny! Pani Krystyno - miałam teatralny orgazm przez grubo ponad 2 godziny!!! Pani i Shirley jesteście po prostu boskie!!!
Łzy wzruszenia w Pani oczach po zakończeniu spektaklu, podczas owacji na stojąco, to dla mnie najpiękniejsza nagroda za tyle lat czekania na Shirley...no, i tym samym rozgrzeszenie w pewnym sensie...mogę tak myśleć, prawda...?
Dziękuję Pani Krystyno!!! Idę się dalej otrząsać po tym niezwykłym wydarzeniu...jeszcze napiszę...
Pozdrawiam Panią najserdeczniej!!!