Droga Pani Krystyno
Przeczytałam we wczorajszej Stołecznej G.W. artykuł/wywiad z Panią, przyjrzałam się dwóm zamieszczonym zdjęciom: na jednym przeszłość czekająca właśnie na wyniesienie, a na drugim przyszłość czekająca na wprowadzenie, tu gruz a tu już nowe fundamenty, artystyczne, zdobyczny stół, niezagospodarowane jeszcze pomieszczenie, jednym słowem "prowizorka dżez bend", jak kiedyś mówiła młodzież. Oglądając to wszystko z Pani perspektywy widać ogrom pracy, bez końca zdawałoby się, stres, użeranie się z biurokracją, łamanie palca wiecznie stukającego w kalkulator, nieprzespane od pomysłów i lęków noce itd. Z mojej perspektywy, widza i wielkiego miłośnika Pani talentu widać, jak właśnie urzeczywistniają się marzenia. Wielkie marzenia. Pani Krystyno, ale tak mimo wszystko, czy to nie jest cholera fantastyczne? Ale kino, co?
Przesyłam serdeczności i uszanowania!
P.S.
Z chęcią przeczytałabym Pani książkę "Jak w Polsce zrobić własny teatr. Poradnik dla kretynów". Zawodowo zajmuję się m.in. marketingiem;))